1. Jeśli piszę coś pogrubione- to są myśli Emily, a jak będzie podkreślone to są myśli May.
2. CZYTASZ=KOMENTUJESZ. To jest dla mnie ważne, żebym wiedziała czy nadal pisać.
3. 2 wcześniejsze blogi dotyczyły BTR, a ten jest trochę inny więc pomóżcie promować ;)
4. Jeśli czegoś nie rozumiecie, jakiegoś zagadnienia, mocy itd. itp. piszcie w Spamie i powiadomieniach :D
5. To samo jeśli chodzi o czcionkę. Jeśli macie jakieś uwagi dotyczące czegoś innego, niż rozdziału piszcie w Spamie. Pod postami chcę znać wasze opinie. Tylko szczerze, im dłuższy komentarz tym bardziej motywuje <3
A teraz bez przedłużania zapraszam na prolog :D
----------------------------------------------------------------------
Dziewczyny uciekały lasem. Biegły przed siebie. Było zupełnie ciemno, ale co było dziwne, ani razu się nie potknęły. Zawsze tak miały- były szybsze i silniejsza niż reszta nastolatków. Serce im waliło, a w uszach słyszały tylko własną krew i świst wiatru. co jakiś czas gałązki łamały się pod ich ciężarem, ale one nie odwracały się do tyłu. Biegły dalej.
Cholera
W pewnym momencie dziewczyny się rozdzieliły. Nieświadome tego, co mogą dokonać i tego gdzie trafią, każda padła pod innym drzewem. Siedziały i z pewnej odległości mogły widzieć siebie nawzajem. Zdyszane i zmęczone, zaczęły płakać.
Coś tu nie tak.
Nagle obok Emily usiadł czarny kot. Za głosem serca i swojego pragnienia złapał go za szyję i złamała kark. Przerażona Maya wpatrywała się w przyjaciółkę zdziwiona. Em przecięła paznokciem jego skórę i zaczęła łapczywie sączyć jego krew. May wstrzymała oddech.
Niemożliwe!
Nagle May usłyszała trzask gałązek. Szybko się podniosła i odwróciła wzrok od Emily. Zobaczyła parę szesnastolatków. Byli radości i weseli. Anderson zaczęła im się wpatrywać, choć sama nie wiedziała dlaczego. Przymrużyła oczy i fala gorąca rozeszła się po jej ciele. Strużki białej mgły pokryły jej ręce i wznosiły się wokół jej ciała. Zaczęły przenikać przez skórę, otaczając ją białą poświatą. Wzniosła oczy ku niebu i wszystko ustało. Młoda para utraciła całą radość i nieświadomi co się właśnie stało ruszyli dalej.
Niezapomniane uczucie....
Emily cały czas zlizywała krew z rany kota. Już kolejna strużka czerwonego, gorącego płynu rozlała się po jej wnętrzu. Wcześniej zapach uznawany za żelazny, teraz był jak magnez dla jej ciała. Bezsmakowa krew nagle zyskała smak lepszy, niż nutella. Em czuła jak jej ciało się regeneruje. Umysł zaczął działać racjonalnie. I mimo rozkoszy jaka była w jej ciele oderwała usta od zwierzęcia.
Co ja do cholery wyprawiam?!
Odrzuciła kota jak najdalej od siebie i zaczęła się wycofywać na czworaka, cały czas patrząc na swoje dzieło. Nagle się podniosła i odwróciła się, wpadając na May. Odsunęła się krok do tyłu. Jej przyjaciółka świeciła! a dokładniej wokół niej znajdowała się biała aura. Włosy były jaśniejsze niż zwykle, a oczy granatowe ze złotymi plamkami. Wszystkie obrażenia zaczęły zanikać, jakby ktoś je ścierał gumką. Maya również wpatrywała się w Em, która była cała ubrudzona krwią, a jej oczy przypominały dwa rubiny. A co najdziwniejsze- wszystkie strupy, siniaki, przecięcia, zadrapania i rany zniknęły. Włosy się wyprostowały, już nie przypominały szopy. Ubranie, które całkiem niedawno było w strzępach teraz jest ułożone i wyprostowane. Wyglądała normalnie, ale wyróżniała ją czerwona ciecz cieknąca z jej brody na ziemię.
-To nie było normalne!- pisnęły równo. Z oczu Emily popłynęła pojedyncza łza.
-Chodź dalej. Może ktoś nam pomoże- May wyciągnęła rękę w stronę przyjaciółki, a ta mocno ją ścisnęła. Poszły między drzewami szukając kogoś, kto je zawiezie do miasta.
Obydwie szły tak 30 minut nie rozłączając się na krok. Nagle znalazły się przed małym, drewnianym domkiem. W jednym z okien świeciło światło i było słychać głośne śmiechy.
-No to co? Wchodzimy?- powiedziała Em i zapukała do drzwi.
Żadna z dziewczyn nie wiedziała co ją czeka, gdy tam wejdą....
2. CZYTASZ=KOMENTUJESZ. To jest dla mnie ważne, żebym wiedziała czy nadal pisać.
3. 2 wcześniejsze blogi dotyczyły BTR, a ten jest trochę inny więc pomóżcie promować ;)
4. Jeśli czegoś nie rozumiecie, jakiegoś zagadnienia, mocy itd. itp. piszcie w Spamie i powiadomieniach :D
5. To samo jeśli chodzi o czcionkę. Jeśli macie jakieś uwagi dotyczące czegoś innego, niż rozdziału piszcie w Spamie. Pod postami chcę znać wasze opinie. Tylko szczerze, im dłuższy komentarz tym bardziej motywuje <3
A teraz bez przedłużania zapraszam na prolog :D
----------------------------------------------------------------------
Dziewczyny uciekały lasem. Biegły przed siebie. Było zupełnie ciemno, ale co było dziwne, ani razu się nie potknęły. Zawsze tak miały- były szybsze i silniejsza niż reszta nastolatków. Serce im waliło, a w uszach słyszały tylko własną krew i świst wiatru. co jakiś czas gałązki łamały się pod ich ciężarem, ale one nie odwracały się do tyłu. Biegły dalej.
Cholera
W pewnym momencie dziewczyny się rozdzieliły. Nieświadome tego, co mogą dokonać i tego gdzie trafią, każda padła pod innym drzewem. Siedziały i z pewnej odległości mogły widzieć siebie nawzajem. Zdyszane i zmęczone, zaczęły płakać.
Coś tu nie tak.
Nagle obok Emily usiadł czarny kot. Za głosem serca i swojego pragnienia złapał go za szyję i złamała kark. Przerażona Maya wpatrywała się w przyjaciółkę zdziwiona. Em przecięła paznokciem jego skórę i zaczęła łapczywie sączyć jego krew. May wstrzymała oddech.
Niemożliwe!
Nagle May usłyszała trzask gałązek. Szybko się podniosła i odwróciła wzrok od Emily. Zobaczyła parę szesnastolatków. Byli radości i weseli. Anderson zaczęła im się wpatrywać, choć sama nie wiedziała dlaczego. Przymrużyła oczy i fala gorąca rozeszła się po jej ciele. Strużki białej mgły pokryły jej ręce i wznosiły się wokół jej ciała. Zaczęły przenikać przez skórę, otaczając ją białą poświatą. Wzniosła oczy ku niebu i wszystko ustało. Młoda para utraciła całą radość i nieświadomi co się właśnie stało ruszyli dalej.
Niezapomniane uczucie....
Emily cały czas zlizywała krew z rany kota. Już kolejna strużka czerwonego, gorącego płynu rozlała się po jej wnętrzu. Wcześniej zapach uznawany za żelazny, teraz był jak magnez dla jej ciała. Bezsmakowa krew nagle zyskała smak lepszy, niż nutella. Em czuła jak jej ciało się regeneruje. Umysł zaczął działać racjonalnie. I mimo rozkoszy jaka była w jej ciele oderwała usta od zwierzęcia.
Co ja do cholery wyprawiam?!
Odrzuciła kota jak najdalej od siebie i zaczęła się wycofywać na czworaka, cały czas patrząc na swoje dzieło. Nagle się podniosła i odwróciła się, wpadając na May. Odsunęła się krok do tyłu. Jej przyjaciółka świeciła! a dokładniej wokół niej znajdowała się biała aura. Włosy były jaśniejsze niż zwykle, a oczy granatowe ze złotymi plamkami. Wszystkie obrażenia zaczęły zanikać, jakby ktoś je ścierał gumką. Maya również wpatrywała się w Em, która była cała ubrudzona krwią, a jej oczy przypominały dwa rubiny. A co najdziwniejsze- wszystkie strupy, siniaki, przecięcia, zadrapania i rany zniknęły. Włosy się wyprostowały, już nie przypominały szopy. Ubranie, które całkiem niedawno było w strzępach teraz jest ułożone i wyprostowane. Wyglądała normalnie, ale wyróżniała ją czerwona ciecz cieknąca z jej brody na ziemię.
-To nie było normalne!- pisnęły równo. Z oczu Emily popłynęła pojedyncza łza.
-Chodź dalej. Może ktoś nam pomoże- May wyciągnęła rękę w stronę przyjaciółki, a ta mocno ją ścisnęła. Poszły między drzewami szukając kogoś, kto je zawiezie do miasta.
Obydwie szły tak 30 minut nie rozłączając się na krok. Nagle znalazły się przed małym, drewnianym domkiem. W jednym z okien świeciło światło i było słychać głośne śmiechy.
-No to co? Wchodzimy?- powiedziała Em i zapukała do drzwi.
Żadna z dziewczyn nie wiedziała co ją czeka, gdy tam wejdą....
Fajnie się zapowiada :). Czekam na 1 rozdział ^^
OdpowiedzUsuńsUPER ^^ Jeśli to nie problem prosiłabym o inną czcionkę :)
OdpowiedzUsuńNo zapowiada się całkiem nieźle :) idę czytać dalej ~Kasumi czyli twoja koleżanka ze szkoły :)
OdpowiedzUsuń