1.Mam internet! Znaczy chwilowo, bo komputer znowu będzie odłączony jak meble nowe przywiozą ;(
***
Emily właśnie kończyła poprawiać
swój makijaż, a Maya układała fryzurę. Siedziały razem w domu blondynki i
przygotowywały się na bal. Sukienki spokojnie wisiały na krzesłach, zestaw
kosmetyków był rozstawiony przed lusterkiem, a prostownica, lakier do włosów,
brokat i inne rzeczy potrzebne do uczesania się leżały w łazience.
-Czyli jak to ma być? Mamy
dojechać na miejsce same? – zapytała Em.
-Tak, bo Mike’owi zepsuł się
samochód. Mieszkają niedaleko szkoły, więc maja na nas czekać pod budynkiem.
-Trochę to dziwne, ale
najważniejsze, żebyśmy się dobrze bawiły.
-Ja też! – przyjaciółki zaczęły
się śmiać, ale potem kontynuowały przygotowania.
Kruk z zielonymi oczami siedział
na parapecie, przy otwartym oknie w pokoju May. Obserwował jak biała i bordowa
moc łączą się ze sobą, a dwie gwiazdy znajdujące się na ich nadgarstkach
zapełniają. W momencie oderwania się od
siebie, znowu były puste, a kolory wokół nich wyblakły, a potem całkowicie
zniknęły. To nie mógł być przypadek, albo błąd. „Stella miała rację, zresztą
jak zwykle.”. Pomyślał „To nie może być zbieg okoliczności. One mają w sobie
potężną siłę.”
Kruk rzucił ostatnie spojrzenie w
kierunku dwóch przyjaciółek i odleciał w kierunku domków na obrzeżach LA.
-Po co ci nawigacja? – zapytała
May godzinę później.
-Żeby w roztargnieniu i
podnieceniu nie zapomnieć skręcić.
-No chyba, że tak. Dobra
ruszajmy, żebyśmy się nie spóźniły.
Maya i Emily wsiadły do auta i
ruszyły w kierunku wyznaczonym przez urządzenie. Na początku trasa była oczywista, lecz potem,
gdy trochę się ściemniło Em trochę się zagubiła. Nie wiedziała, że ktoś kieruje
małym komputerkiem z daleka…
Mulatka, która przyglądała im się
tydzień wcześniej siedziała po turecku na środku pomieszczenia, otoczona szóstką
nadzwyczajnych nastolatków. Oczy wywróciły się jej białkami do przodu. Powoli
traciła siły.
-Dalej Lily. Nie zawiedź nas.
Proszę. – mówiła przez zaciśnięte zęby czerowonowłosa dziewczyna.
-Próbuję. –odpowiedziała jej.
–Jada już w kierunku lasu. Stella, Kendall, James. Wasza kolej.
-Dobrze. Idziemy już. –mruknął
blondyn, zwany Kendallem. Cała trójka podniosła się i wbiegła po schodach w
między czasie zmieniając się w trójkę umięśnionych, wysokich psychopatów w
maskach. Jeden z nich trzymał piłę w ręce, drugi tasak, a trzeci zamiast dłoni
miał hak. Pozostałe osoby podeszły do zmęczonej dziewczyny, która upadła na
podłogę.
-Nie martw się. Zaraz sprowadzimy
Hestię. Ona cię uleczy. – mruknął błękitnooki chłopak.
Dziewczyny jechały już 20 minut
cały czas rozmawiając.
-Wydaję mi się, że trochę długo
jedziemy. Daleko jeszcze?- zapytała May rozglądając się dookoła.
-Nawigacja pokazuje jeszcze 4
minuty jazdy. Ale nie widzę nic oprócz tych drzew.
Nagle rozległ się dźwięk
pękającej opony. I jeszcze raz. I kolejny. I po raz czwarty. Em trochę się zdziwiła
i wyszła z auta. 4 przebite koła. Oparła się o dach i głośno westchnęła.
-Teraz na pewno się… - przerwała.
Zaczęła krzyczeć i opadła na kolana. Lewą dłonią złapała za prawy nadgarstek i
wiła się z bólu na asfalcie. Przerażana May wybiegła i usiadła obok niej. Nie
wiedziała jak jej pomóc. W jej telefonie padła bateria, mimo iż ładowała ją
cały dzień, a Em po prostu nie wzięła komórki. Trochę zdezorientowana zaczęła
chodzić wokoło krzyczącej przyjaciółki. Nie wiedziała co robić. Po chwili sama
pisnęła z bólu i upadła na ziemię. Zaczęła dławić się własną krwią i ją
wypluwać na beton tuż obok Emily. May też złapał się za nadgarstek. Nagle
obydwie raptownie zaczerpnęły powietrza i wszystko ustało.
-Ja się pytam co to było?! -
Krzyknęła Em, a May przysunęła się do niej. Siedziały brudne, zmęczone,
obolałem, a przede wszystkim wystraszone patrząc na zepsuty samochód.
-Mówiłam ci. Trzeba było wszystko
załatwić jak najwcześniej. Najpierw koty, potem sny, gwiazdy i ten okropny ból.
-Wiem, wiem. I jeszcze jedno: twoja
krew zawsze tak ładnie pachniała?
-Co?! – Em odsunęła się odrobinę
do tyłu.
-Pachnie tak… przyjemnie. –
wzruszyła ramionami szatynka.
-Zadziwiasz mnie. Choć z drugiej
strony każdy ma swoje fanaberie.
-Pachnie…-kontynuowała Em- tak
cudownie, jakbym miała ochotę ją zlizać z tego asfaltu. Jakby była jakimś
najdroższym, najlepszym produktem który każdy chciałby spróbować…-nagle rozległ
się krzyk May. Emily gwałtownie się podniosła i spojrzała na przyjaciółkę.
Ktoś ją trzymał. Ten ktoś miał
dwóch pomocników. Trzymał jej przyjaciółkę za ramiona i mocno je ściskał. Ona
miała otwarte oczy, lecz one były całe czarne. Nie można było odróżnić źrenic
od tęczówek, a nawet białek. Wyglądała jakby była hologramem. Emily bez chwili
zastanowienia rzuciła się do niej i mocno ją przytuliła. Zaczęła ja wyrywać z
rąk tego mężczyzny.
-ZOSTAW JĄ! – krzyczała przez
łzy. Wreszcie wyrwała ją z tego uścisku i pomogła się podnieść.
Faceci z piłą i tasakiem w ręku
cały czas stali, a „haczykowiec” uciekł w las. Dziewczyny nie miały innego
wyjścia i też zaczęły uciekać. Mimo ran po upadku i napadu bólu musiały biec
dalej. Nogi miały posiniaczone, ręce poobijany, na twarzy zadrapanie i ogólnie
na całym ciele było pełno strupów, otwartych ran i skaleczeń. Z nosa May
leciała krew, a Emily trochę kuśtykała na jedną nogę.
-Może wejdziemy na drzewo?! –zawołała
Em.
-Nie, bo nas znajda, a tak to
może kogoś spotkamy lub uciekniemy.
-No tak. Człowiek w chwilach
desperacji mówi głupie rzeczy.
<--- * I tu dalszą część znacie. Przejdźmy do momentu jak Emily puka
do drzwi małego domku * --->
-Ale jesteś tego pewna? –
zapytała May.
-Tak, mogą nam pomóc. – nagle
drzwi otworzył przystojny blondyn. Przykułby uwagę swoim wyglądem, ale miał ubranie w strzępach. Dziewczyny cofnęły się o krok.
-Hej, co was sprowadza?- zaczął delikatnie drapać się po głowie, ale potem coraz mocniej i szybciej.
-/Kendall! Przestań się drapać, bo pchły się po domu rozejdą!/- krzyknął kobiecy głos ze środka.
-Już nie mam pcheł!- odpowiedział i zwrócił się z powrotem do dziewczyn.- Wchodzicie?
-N-nie... może już pójdziemy- powiedziała Emily, wtulona w przyjaciółkę. Obie były cofnięte o ok. 2 metry od domu. Nagle usłyszały dźwięk piły i szybko przebiegły obok blondyna, trącając go w ramię.
-Spoko. Wejdźcie- zatrzasnął drzwi i zaczął się śmiać. Nagle z dołu wyszły 4 inne osoby i się szeroko uśmiechnęły.
Dlaczego ta blondynka ma kły?!
Przez otwarte okno wbiegł kot, cały zakrwawiony, lekko kuśtykający na jedną z łap. Emily mocno przycisnęła przyjaciółkę do siebie.
-To jego zabiłam-mruknęła jej do ucha.
Po chwili również dotarł mężczyzna z piłą w ręku. Przyjaciółki odsunęły się do tyłu i zamknęły oczy, cały czas się przytulając.
Trzeba śmierci spojrzeć w oczy.
Otworzyła je i ujrzała czerwonowłosą dziewczynę w masce i poszarpanych ubraniach, a w miejscu gdzie był kot siedział brudny chłopak w rozwalonych spodenkach.
-Ja stąd wychodzę!-krzyknęła Em i podążyła do drzwi. Gdy je otworzyła zastała pustkę. Białą pustkę, jaka jest pokazywana w filmach. Nie miała odwagi przez nią przejść. Wiec zamknęła drzwi i oparła się plecami o ścianę.-Dobra, kto mi wytłumaczy co się tu dzieję?
-Jesteście w kręgu gwiazdy-odparli wszyscy chórem, a Emily zaśmiała się histerycznie.
Wow ale się dzieje..o.O
OdpowiedzUsuńnie no rozdział zajebistw,bombowy,extra,superowy no i brak mi słów;))
czekam z niecierpliwością na nexta<33
pzdr
OMG!! Zajeebiste czekam nn :)
OdpowiedzUsuń~Julkaa (Butterfly :*)
Extra;))
OdpowiedzUsuńczekam nn;********************
pzdr<33