środa, 19 lutego 2014

Rozdział 12.

POCZĄTEK CZĘŚCI DRUGIEJ! 

1. No to skończyliśmy część pierwszą. Jakby ktoś jeszcze nie widział, były małe zmiany w "Rozdziałach". Część pierwsza to było 'Hello, beautiful world". Teraz zaczynamy "Love or war?" 
2.No właśnie... zaczęliśmy cześć drugą, a jak sam tytuł wskazuje będzie się działo. A teraz pytanie do was:


MIŁOŚĆ CZY WOJNA?

Na co powinna postawić Emily? Od was to zależy :) Macie czas do końca drugiej części (czyli ok.do 20 rozdziału)
3.CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Zapraszam na 12 :*
*****
Emily z Jamesem weszli do środka. Wszyscy już się szykowali, żeby wyruszyć na poszukiwania May. 
-Kto idzie?-zapytał zmiennokształtny patrząc na pozostałych.
-Nasza ósemka.- powiedziała Stella, a Emily popatrzyła się na nią.
-Dlaczego nie wszyscy?-zapytała ze zdziwieniem.
-Ich moc jest słabsza poza tym miejscem.- wyjaśnił Billy. Emily tylko kiwnęła głowa i więcej się nie odzywała. 
-Gdzie Kendall?- zapytał jej Obrońca.
-Poszedł się wyładować na drzewach.- mruknął ktoś tłumu. Oboje wyjrzeli zza małego okna i zobaczyli dużego niedźwiedzia, który przewraca kolejne drzewo. Zwierzę, które przed chwilą tu stało, zamienia się w geparda i wydrapuje pazurami korę. Po kilku chwilach pojawia się wilk, który siada na tym wszystkim i zaczyna wyć.
-Jejku, on przeżywa gorzej ode mnie... - mruknęła Em.
-Dziwisz się?- Sharon na nią spojrzała i lekko się uśmiechnęła- To wada zmiennokształtnych. Czarodzieje czasem nie panują nad tym, gdzie trafią zaklęcia, a wampiry nie kontrolują swojej potrzeby picia krwi.- mruknęła, a wszyscy na nią spojrzeli.
-Ona. Jest. Nowa.-wycedził przez zęby James. 
-Nie bój się. Już piłam krew.- powiedziała z przekonaniem. Po pomieszczeniu rozległ się odgłos chrząkania i śmiechu.
-Kiedy?!- zawoła Lily z rozdziawioną buzią.
-Tego dnia co tu przyszłyśmy... zanim jeszcze stałam się wampirem...
-Ale... ale to nie możliwe!- zawołała Stella i podeszła bliżej dziewczyny. Zaczęła ja oglądać z każdej strony.
-No, a jednak-wywróciła oczami- Maya też tak miała. Zaczęła wsysać tą swoją energię, czy co to było.- teraz już każdy patrzył się w jej stronę. Nawet Kendall stał w drzwiach w swojej normalnej postaci i przysłuchiwał jej się z zainteresowaniem.
-Ja pierwszy głów poczułam po 3 miesiącach.- powiedziała Shark.
-Ja tak samo!- powiedział Billy. Każda kolejna osoba mówiła podobne odpowiedzi. 
-Fajnie, czyli wychodzi na to, że jestem nieokiełznanym dzieckiem, który wyssał kociaka! 
-Fajnie, że to byłem ja.- zaśmiał się James.
-Nie wypominaj!- zaśmiała się Em, a reszta ciągle ją obserwowała.-No co?!
-To jest bardzo dziwne. Twoje "pobudzenie" powinno się pojawić dopiero jak twoje zmysły przystosują się do zmiany w twoim organizmie... to tak jakby... zacząć śpiewać, zanim zacznie się mówić!- Lily nie dawała za wygraną.
-Pogódźcie się z tym! Ona nie jest normalna... na nasz sposób.-powiedział Kendall podchodząc bliżej. Złapał Emily za brodę i ścisnął. Przekręcił ją w lewo, potem w prawo i bacznie obserwował. Jego oczy ściemniały, a gdy się odezwał jego głos brzmiał kilka tonów niżej:
-Ktoś po prostu wcześniej obudził jej zmysły. Zanim to wszystko się zaczęło. Ale musiał po prostu nie skończyć.- powiedział i znowu miał swoje spokojne zielone oczy i uśmiech na twarzy.
-Czyli z Mayą też tak mogło być...-zapytała niepewna.
-Musiało.- dodał zaciskając ręce w pięści-Ale nic. Znajdziemy ją.
-Na pewno.- Em położyła rękę na jego ramieniu. Ścisnął ją, a potem lekko pogładził.
-Ona nie może umrzeć. Nie wybaczę tego sobie.-mruknął szeptem i zmierzył wszystkich dookoła. 
-Damy sobie radę. Musimy działać razem.- powiedziałam do wszystkich.- Musimy się zsynchronizować, nauczyć swoich możliwości. W sumie wam będzie łatwiej, bo jesteście razem długo i znacie swoje możliwości...
-Tak na prawdę, to nie do końca.- przerwał jej Johny- Nie mieliśmy jeszcze tak poważnej walki, wcześniejsze zadania to był pikuś, ale nie nauczyliśmy się niczego o sobie.
-To tym bardziej!- krzyknęła Em- Trzeba zabrać się do roboty. Poznamy swoje talenty, swoje słabości, marzenia, pragnienia i wszystko co będzie nam potrzebne, żeby uratować ten świat.- powiedziała stanowczo.
Wtedy już wszyscy wiedzieli, że jest idealnym przywódcą.
***
-Zbierzmy się jakoś w krąg.- powiedziała, gdy wszyscy stali już na środku.- Może przysuniemy tamte kłody?- zapytała, wskazując na rozwalone przez Kendalla drzewa. Po chwili Lily wykonała parę ruchów ręką, a kłody otoczyły się jej aurą i przysunęła je do zebranej grupy.-No, więc... usiądźmy...- powiedziała. Panowała napięta atmosfera.
-Boję się węży.- powiedziała Emily z zamkniętymi oczami.-Widzicie! Od razu lepiej. Teraz wy!- Em spojrzała się po wszystkich.-Powiedzcie cokolwiek...
-Zawsze chciałam być psychologiem.- uśmiechnęła się Shark.- A teraz dzięki zmysłom byłabym jeszcze lepsza.
-Brawo!- Emily zaczęła klaska w dłonie.
-Chcę być weterynarzem.- powiedział Billy. Mała sówka usiadła mu na ramieniu, a on zaczął do niej szeptać i głaskać po głowie.- Rozumiem mowę zwierząt.- dodał, a wszyscy się na niego popatrzyli.
-Czyli dowiedzieliśmy się czegoś nowego.- powiedziała Liliana i sama zaczęła zwierzać się ze swoich lęków. Po chwili każdy już wiedział, czego boi się druga osoba lub kim chcą być w przyszłości.
-Teraz zaczynamy prawdziwy trening.- powiedziała Emily wstając. 
***
-Kendall.- powiedziała nowicjuszka-Musisz pokonać swój lęk.- Wskazała na ogień, który przed chwilą wykonała.
-To jest trudne!- powiedział blondyn i odwrócił wzrok.
-Świetnie!- krzyknęła.- Mam dość. Chcę wam pomóc, a wy nawet nie spróbujecie? Rozumiem, że jesteście szczęśliwy, że możecie się bawić magią, ale do ratowania świata nikt nie chce ruszyć tyłka!- zaczęła wrzeszczeć.-Kendall!- znowu zwróciła się do wilka.- Co zrobisz jak Maya będzie w płonącym budynku? Ona nie jest nieśmiertelna!
Oczy blondyna pociemniały, a szczęka się zacisnęła. Spojrzał na ogień i po chwili zamienił się w geparda. Przebiegł przez sam środek płonącej trawy. Emily i Billy zaczęli to gasić, a zmęczony blondyn wyszedł stamtąd cały.
-I to się nazywa postęp!- powiedziała Em i podeszła do Lily. Obie wystawiły do siebie ręce, lecz ich nie dotknęły. Między nimi pojawiły się bordowo-złote iskierki. Em się uśmiechnęła, obserwując cudowne zjawisko.
-Magia.-powiedziała Liliana. Obie wyszły na środek polany. Puls mulatki zaczął bić szybciej. Zaczęła niepewnie się rozglądać. Em odsunęła się na kilka kroków. 
-Zostań tutaj. Przez chwilę. Dasz sobie radę.Wierzę w ciebie.
-Ale co mam zrobić?- zapytała płaczliwym tonem. 
-Wzrok. Czujność. Siła.- powiedziała wampirka i odeszła do reszty.
***
Liliana zaczęła się rozglądać. Sama na takiej dużej łące. Z daleka było słychać głosy jej przyjaciół. Nie powinni jej zostawiać samej w takiej sytuacji. Opadła na kolana i zaczęła płakać. Lecz po chwili usłyszała szelest zza krzaków. Podniosła głowę i spojrzała w miejsce, gdzie wydobywał się nieznośny odgłos. 
-Dasz radę Lily.- powiedziała do siebie i podniosła się z ziemi. Wyciągnęła rękę przed siebie i wypowiedziała formułkę, a małe zwierzątku po chwili znajdowało się na wysokości jej oczu, całe otoczone srebrną mgiełką. 
-Wiewiórka?- zapytała zdziwiona. Powoli opuściła ją na ziemię, ale odgłos nadal się wydobywał. Ponowiła ruch, ale tym razem było trochę trudniej. Przedmiot był o wiele cięższy. Gdy jej się udało zobaczyła człowieka. Zaczęła się cofać, cały czas trzymając go w powietrzu. Co jakiś czas odwracała się, żeby nie upaść. 
***
-Jeśli wróg zna wasze słabe strony to jesteśmy w punkcie wyjścia. Wiec powinniśmy je przezwyciężać. Ale są rzeczy, których nie da się zmienić. Dlatego powinniśmy chronić gardło, krocze i skronie. Nie możemy dać się zaskoczyć od tyłu.- tłumaczyła Emily.
-Jak ty dużo wiesz.- powiedział James opierając się o drzewo.
-Nie zapominaj, że mam część każdego z was. Jesteś urodzonym mistrzem sztuk walki!- powiedziała i kontynuowała swój wykład:
-Ja na przykład nie dam rady nic zrobić bez ochraniaczy na nadgarstki. Mam strasznie kościste i często miałam je skręcone lub złamane. Niby nigdy na długo, ale zawsze to osłabia. Od tamtej pory, gdy idę na wyścigi lub gram w siatkówkę noszę ochraniacze.- powiedziała.
-Ja muszę uważać na ostrze Posejdona i Aresa.- przerwał jej James.- Obaj bogowie pilnują ich jak oka w głowie. Może na wojnę pożyczą nam któryś z nich, ale zawsze jest ryzyko. To są jedyne rzeczy, które mogą mnie zabić.- dodał i się skrzywił.- Wy jesteście nieśmiertelni, ale nie niezniszczalni. Ja mam inaczej. Nie choruję, nie starzeję się, ale można mnie zabić.
-Wracając...- powiedziała trochę wstrząśnięta Emily, lecz nagle zobaczyła jak Lily cofa się do nich. Zmarszczyła brwi, ale potem za nią miedzy drzewami zauważyła ciało, które rzuca się w powietrzu.
Liliana rzuciła go pod nogi Em, a ta stanęła butem na jego piersi. James szybko znalazł się obok niej. 
-Kim jesteś?- zapytała mężczyznę z tatuażem na twarzy. 

5 komentarzy:

  1. SUPER!!! Genialne!!! Vic przejmuje dowodzenie?? I ciekawa jestem kim jest ten facet?????????? A jeśli chodzi o twoje pytanie miłość czy wojna?? Sama nwm. Lepiej będzie jak sama zdecydujesz ;))))) Do następnej <3 :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojj dzieje się :D Zaciekawiłaś mnie całą, że, aż musiałam przeczytać ten rozdział z dobre trzy razy!! Pisz szybciutko kolejny rozdział, bo nie wytrzymam ;)
    Czekam na nn :***********
    Pozdrawiam Stelss :***********

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny!
    Chciałabym kolejny, ale patrząc, że skończyłaś w 2014, a jest 2016 to chyba nie możliwe :(
    Ale może wrócisz <3

    Aniołek :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny!
    Chciałabym kolejny, ale patrząc, że skończyłaś w 2014, a jest 2016 to chyba nie możliwe :(
    Ale może wrócisz <3

    Aniołek :*

    OdpowiedzUsuń