2.Zapraszam na mojego 4 bloga xD
3.A teraz smutna wiadomość :(
4.Mam mało czasu, brak weny i pomysłów, więc rozdziały będę dodawała raz na miesiąc. :(
5.Ale będą dłuższe!
A teraz zapraszam <3
*******
-Maya, co
się z tobą stało?- zapytał Kendall.-Jesteś jakaś… taka sama.
-A jaka
miałabym być?!- mruknęła ustawiając świeczki po całym pomieszczeniu.
-No nie wiem…
inna, magiczna, nienaturalna, nadprzyrodzona?- powiedział sarkastycznie Jo.
-May!-krzyknął
Hades, a blondynka się wzdrygnęła.-Gdzie
twoja nieśmiertelność?!- zapytał, a May szybciej zabiło serce. Nastała
niekomfortowa cisza przerywana tylko szuraniem różnych przedmiotów.-Coś ty z
nią zrobiła?!-warknął jej opiekun i po chwili znalazł się obok niej.
-Chciałam ją
oddać, żeby tu wrócić, ale potem usłyszałam Emily… no i uciekłam. I jestem tutaj!
Pomogę wam i będzie po krzyku!
-Wiesz, że nieśmiertelność
to najważniejsze w całej tej układance?!- zaczął na nią krzyczeć nie zwracając
uwagi na innych.- W każdej chwili możesz umrzeć, zachorować, zostać zraniona.
Na co ci moce, skoro byle jaka grypa może cię zniszczyć!
-Będę
uważała.- wycedziła przez zęby.-A teraz daj mi spokój. Chcę z powrotem moją
przyjaciółkę.
Gdy wszystko
było ustawione, James przeniósł Emily na jej miejsce, a bogowie wyszli, Maya
kazała wszystkim usiąść na swoim znaku.
-Zróbcie tak
z dłońmi, jakbyście mieli złapać kogoś za rękę. Lewa ręka zwrócona w dół, a
prawda górę. Lekko ściśnięte, jakbyście już kogoś trzymali.- instruowała ich, aż
powoli pojawiły się pierwsze łącza w postaci mieszaniny kolorów mocy sąsiadujących
osób. Wreszcie blondynka zajęła swoje miejsce między Kendallem, a Lily.
-Jesteś
pewna, tego co robisz?- zapytał James.
-Nie.-mruknęła
i zamknęła oczy.
-May. Nie
rób tego. Nie masz tyle siły, jesteś śmiertelna i nie pewna tego, co robisz!-
krzyknął Kendall, ale było za późno. Blondynka zrobiła się blada, białe paski
pokrywające jej ciało, wzniosły jej włosy do góry. Usta zaróżowiły się, a ciało
lekko uniosło do góry.
-Żywioły,
wspierające ciało i duszę Emily, przyjdźcie do nas! Ogrzejcie ciało mojej
przyjaciółki, zmyjcie wszystkie złe komórki, wypełnijcie jej ciało i życie. Niech
jej dusza wróci do nas i uratuje świat. Piekło, oddaj naszą przyjaciółkę, ona
nie zasługuje by stać u twoich bram i cierpieć. EMILY OŻYJ!-krzyknęła, a
szatynkę wybiegło. Z jej ust buchnął płomień. Mayą zarzuciło do tyłu i więź się
przerwała. Wszystko pogasło i nastała ciemność. Każdy pobiegł w kierunku blondynki.
-Wszystko
mnie boli, moja głowa… nic nie widzę…-zaczęła mruczeć, a z jej oczu zaczęła lecieć
krew.- Czy Emily żyje?
-Tak… tak
Mayo jestem przy tobie.- odezwała się. Reszta wybranych odwróciła głowę w jej stronę.
Wstała masując głowę. Trochę kulejąc podeszła do przyjaciółki.
-Oh Em!
Cieszę się, że żyjesz…
-Ale tobie
się może coś stać. Chodź, zaniosę cię do pokoju.- mruknęła i ja podniosła. May
zamknęła oczy i wtuliła się w przyjaciółkę, która z lekką trudnością weszła w
głąb korytarza przy znaku jej przyjaciółki. Na ramieniu blondynki widniał znak
ying-yang i dzięki temu wiedziała gdzie ma iść. Zatrzymała się przed drzwiami w
ciemnym korytarzy, ale nie mogła iść dalej.
-Co się
dzieję?
-Muszę cię
zaprosić.-powiedziała sennie Maya.
-Skąd to
wiesz…?
-Tak jest na
każdym filmie o wampirach.- uśmiechnęła się blado.-Więc, Emily Gray. Zapraszam
cię do mojego pokoju. Będziesz pierwszą osobą, która go zobaczy. Dosłownie.
Nawet ja go nie widziałam.
Em
uśmiechnęła się przez łzy i weszły razem do środka. Przeważały tutaj kolory
czerni i bieli. Położyła ją na łóżku i przykryła kołdrą. Małe kropelki krwi
ściekały z jej oczu na poduszkę, ale po chwili już usnęła. Emily zamknęła drzwi
i pobiegła na górę.
-CO TO MA
ZNACZYĆ?! WYTŁUMACZY MI KTOŚ?!- krzyczała na wszystkich powstrzymując łzy.
-A co chcesz
wiedzieć?- zapytał spokojnie Zeus.
-Najlepiej
wszystko! Dlaczego się tutaj znaleźliśmy, o co chodzi z moimi rodzicami,
dlaczego May jest nadal śmiertelniczką i czemu mam moce wszystkich tu obecnych!
– szatynka nie wytrzymała i opadła na kolana w miejscu w którym przed chwilą
stała i zaczęła płakać.
-Cichutko,
uspokój się.-Demeter do niej podeszła i przytuliła.- Tłumacz IM o co chodzi. Dlaczego,
żadne z NICH nie zna całej prawdy?
-Dobrze. Zasługujecie
na to… - wszyscy z napięciem patrzyli na Zeusa i tylko szloch Em przerywał tę
niezręczną ciszę.- Gdy byliście mali, Thor chciał mieć swoich własnych obrońców,
którzy nie mogli by się mu zbuntować. Żaden z innych jego braci, niższych
bogów, nimf i herosów nie był z nim do końca. W pewnym momencie wszyscy się od
niego odwracali. A nie mógł nimi manipulować, ani ich hipnotyzować, więc przestawił
się na ludzi. Każde z was jest teoretycznie sierotą, bez rodzeństwa, ale tak na
prawdę gdzieś na świecie żyją wasi rodzice… i starsze rodzeństwo niektórych z
was. Wy po prostu byliście za mali, żeby Thor was zabrał, więc gdy tylko
oddalił się od LA, przylecieliśmy tutaj z Japonii i każdy z ans wszczepił część
siebie do waszej duszy. I w pewnym momencie zaczęliście się przemieniać, wasze
moce się uaktywniły no i jesteście tutaj.
-No to
odpowiedziałeś na 2 pytania z 4.- mruknęła Shark.
-Spokojnie!
Nie wszystko na raz. Nie mam pojęcia, co się stało May…
-Ja wiem.
Apollo chciał uzyskać jej nieśmiertelność, a że nie znała greki, nie wiedziała,
że już wtedy jej odebrał. Gdyby nie ty Emily, zabiłby ją, kończąc formułę.
-Oh…-Em
przestała płakać i zatkała usta ręką, czekając na dalsze wyjaśnienia.
-A co do
tych mocy. Skąd wiesz, ze masz wszystkie moce?
-Wiem to,
czuję jak mnie wszystko wypełnia, tego jest za dużo. To.. rozsadza mnie od
środka. Boli. Bardzo boli. Rozciąga mnie od wewnątrz, piszczę, wręcz pali, a
zaraz potem wszystko ustaje, ale za to mi w głowie pulsuję. Czuję to w głowie,
w ciele, na skórze…
-To może być
efekt uboczny tego, że Maya sprowadziła cię tutaj do nas.- Demeter pogłaskała
ją po głowie. – I inni jej w tym pomogli. Oddali kawałek siebie, żeby odzyskać twoją
duszę.
-Ale co
poszło nie tak?
-Chyba..
chyba ktoś wkradł się do twojej wyobraźni. Musimy uważać, bo może być w pobliżu…
Nagle
rozległ się krzyk May. Wszyscy pobiegli na dół i zobaczyli pękniętą płytkę ze
znakiem blondynki.
-Tylko nie
to! Nie pęknięty znak!- krzyknął Zeus.
-Co to oznacza?!-krzyknęła
Emily.
-Wojnę.-powiedział
Hades.-Z rodziną.
O Matko! Ile się działo! Mam wielką nadzieję, że May nic nie będzie. Boże! Jaka wojna. Dziewczyno nie powiem... zaciekawiłaś mnie! Ja chcę szybko kolejną notkę! Inaczej zwariuje. Wciągnął mnie twój blog i to na maksa!!!
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na nn :*****
Pozdrawiam Stelss :***********
NIEEEE!!! JA SIĘ TAK NIE BAWIĘ POWIEDZIAŁAŚ, ŻE W KOŃCU NIE ODDAŁA NIEŚMIERTELNOŚCI!!! KŁAMCO!!! AGRRR...!!!! CHCE MI SIĘ PŁAKAĆ PRZEZ CIBIE!!! JAKA WOJNA??? CZEKAM NA NASTĘPNĄ...EMOCJE MNIE PONOSZĄ I WGL!!! ALE NO TO NIE FAIR!!!!
OdpowiedzUsuńZ POWAŻANIEM Julka -,-
Nie nie wytrzymam czekając miesiąc :'( świetny rozdział ! <3
OdpowiedzUsuńWojna??? Jaka wojna kobieto się pytam?!?!?!? I do tego z rodziną! Ale wykombinowałaś, nie powiem nieee. A co z May? Wyjdzie z tego c'nie?????????? Czekam na next! I dodaj go szybko!! Pzdr <3
OdpowiedzUsuń