sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział 10.

1.Wydaję mi sie, że jest dłuższy niż zwykle :)
2.Zapraszam na mojego 4 bloga xD
3.A teraz smutna wiadomość :(
4.Mam mało czasu, brak weny i pomysłów, więc rozdziały będę dodawała raz na miesiąc. :(
5.Ale będą dłuższe!
A teraz zapraszam <3
*******
-Maya, co się z tobą stało?- zapytał Kendall.-Jesteś jakaś… taka sama.
-A jaka miałabym być?!- mruknęła ustawiając świeczki po całym pomieszczeniu.
-No nie wiem… inna, magiczna, nienaturalna, nadprzyrodzona?- powiedział sarkastycznie Jo.
-May!-krzyknął Hades,  a blondynka się wzdrygnęła.-Gdzie twoja nieśmiertelność?!- zapytał, a May szybciej zabiło serce. Nastała niekomfortowa cisza przerywana tylko szuraniem różnych przedmiotów.-Coś ty z nią zrobiła?!-warknął jej opiekun i po chwili znalazł się obok niej.
-Chciałam ją oddać, żeby tu wrócić, ale potem usłyszałam Emily… no i uciekłam. I jestem tutaj! Pomogę wam i będzie po krzyku!
-Wiesz, że nieśmiertelność to najważniejsze w całej tej układance?!- zaczął na nią krzyczeć nie zwracając uwagi na innych.- W każdej chwili możesz umrzeć, zachorować, zostać zraniona. Na co ci moce, skoro byle jaka grypa może cię zniszczyć!
-Będę uważała.- wycedziła przez zęby.-A teraz daj mi spokój. Chcę z powrotem moją przyjaciółkę.
Gdy wszystko było ustawione, James przeniósł Emily na jej miejsce, a bogowie wyszli, Maya kazała wszystkim usiąść na swoim znaku.
-Zróbcie tak z dłońmi, jakbyście mieli złapać kogoś za rękę. Lewa ręka zwrócona w dół, a prawda górę. Lekko ściśnięte, jakbyście już kogoś trzymali.- instruowała ich, aż powoli pojawiły się pierwsze łącza w postaci mieszaniny kolorów mocy sąsiadujących osób. Wreszcie blondynka zajęła swoje miejsce między Kendallem, a Lily.
-Jesteś pewna, tego co robisz?- zapytał James.
-Nie.-mruknęła i zamknęła oczy.
-May. Nie rób tego. Nie masz tyle siły, jesteś śmiertelna i nie pewna tego, co robisz!- krzyknął Kendall, ale było za późno. Blondynka zrobiła się blada, białe paski pokrywające jej ciało, wzniosły jej włosy do góry. Usta zaróżowiły się, a ciało lekko uniosło do góry.
-Żywioły, wspierające ciało i duszę Emily, przyjdźcie do nas! Ogrzejcie ciało mojej przyjaciółki, zmyjcie wszystkie złe komórki, wypełnijcie jej ciało i życie. Niech jej dusza wróci do nas i uratuje świat. Piekło, oddaj naszą przyjaciółkę, ona nie zasługuje by stać u twoich bram i cierpieć. EMILY OŻYJ!-krzyknęła, a szatynkę wybiegło. Z jej ust buchnął płomień. Mayą zarzuciło do tyłu i więź się przerwała. Wszystko pogasło i nastała ciemność. Każdy pobiegł  w kierunku blondynki.
-Wszystko mnie boli, moja głowa… nic nie widzę…-zaczęła mruczeć, a z jej oczu zaczęła lecieć krew.- Czy Emily żyje?
-Tak… tak Mayo jestem przy tobie.- odezwała się. Reszta wybranych odwróciła głowę w jej stronę. Wstała masując głowę. Trochę kulejąc podeszła do przyjaciółki.
-Oh Em! Cieszę się, że żyjesz…
-Ale tobie się może coś stać. Chodź, zaniosę cię do pokoju.- mruknęła i ja podniosła. May zamknęła oczy i wtuliła się w przyjaciółkę, która z lekką trudnością weszła w głąb korytarza przy znaku jej przyjaciółki. Na ramieniu blondynki widniał znak ying-yang i dzięki temu wiedziała gdzie ma iść. Zatrzymała się przed drzwiami w ciemnym korytarzy, ale nie mogła iść dalej.
-Co się dzieję?
-Muszę cię zaprosić.-powiedziała sennie Maya.
-Skąd to wiesz…?
-Tak jest na każdym filmie o wampirach.- uśmiechnęła się blado.-Więc, Emily Gray. Zapraszam cię do mojego pokoju. Będziesz pierwszą osobą, która go zobaczy. Dosłownie. Nawet ja go nie widziałam.
Em uśmiechnęła się przez łzy i weszły razem do środka. Przeważały tutaj kolory czerni i bieli. Położyła ją na łóżku i przykryła kołdrą. Małe kropelki krwi ściekały z jej oczu na poduszkę, ale po chwili już usnęła. Emily zamknęła drzwi i pobiegła na górę.
-CO TO MA ZNACZYĆ?! WYTŁUMACZY MI KTOŚ?!- krzyczała na wszystkich powstrzymując łzy.
-A co chcesz wiedzieć?- zapytał spokojnie Zeus.
-Najlepiej wszystko! Dlaczego się tutaj znaleźliśmy, o co chodzi z moimi rodzicami, dlaczego May jest nadal śmiertelniczką i czemu mam moce wszystkich tu obecnych! – szatynka nie wytrzymała i opadła na kolana w miejscu w którym przed chwilą stała i zaczęła płakać.
-Cichutko, uspokój się.-Demeter do niej podeszła i przytuliła.- Tłumacz IM o co chodzi. Dlaczego, żadne z NICH nie zna całej prawdy?
-Dobrze. Zasługujecie na to… - wszyscy z napięciem patrzyli na Zeusa i tylko szloch Em przerywał tę niezręczną ciszę.- Gdy byliście mali, Thor chciał mieć swoich własnych obrońców, którzy nie mogli by się mu zbuntować. Żaden z innych jego braci, niższych bogów, nimf i herosów nie był z nim do końca. W pewnym momencie wszyscy się od niego odwracali. A nie mógł nimi manipulować, ani ich hipnotyzować, więc przestawił się na ludzi. Każde z was jest teoretycznie sierotą, bez rodzeństwa, ale tak na prawdę gdzieś na świecie żyją wasi rodzice… i starsze rodzeństwo niektórych z was. Wy po prostu byliście za mali, żeby Thor was zabrał, więc gdy tylko oddalił się od LA, przylecieliśmy tutaj z Japonii i każdy z ans wszczepił część siebie do waszej duszy. I w pewnym momencie zaczęliście się przemieniać, wasze moce się uaktywniły no i jesteście tutaj.
-No to odpowiedziałeś na 2 pytania z 4.- mruknęła Shark.
-Spokojnie! Nie wszystko na raz. Nie mam pojęcia, co się stało May…
-Ja wiem. Apollo chciał uzyskać jej nieśmiertelność, a że nie znała greki, nie wiedziała, że już wtedy jej odebrał. Gdyby nie ty Emily, zabiłby ją, kończąc formułę.
-Oh…-Em przestała płakać i zatkała usta ręką, czekając na dalsze wyjaśnienia.
-A co do tych mocy. Skąd wiesz, ze masz wszystkie moce?
-Wiem to, czuję jak mnie wszystko wypełnia, tego jest za dużo. To.. rozsadza mnie od środka. Boli. Bardzo boli. Rozciąga mnie od wewnątrz, piszczę, wręcz pali, a zaraz potem wszystko ustaje, ale za to mi w głowie pulsuję. Czuję to w głowie, w ciele, na skórze…
-To może być efekt uboczny tego, że Maya sprowadziła cię tutaj do nas.- Demeter pogłaskała ją po głowie. – I inni jej w tym pomogli. Oddali kawałek siebie, żeby odzyskać twoją duszę.
-Ale co poszło nie tak?
-Chyba.. chyba ktoś wkradł się do twojej wyobraźni. Musimy uważać, bo może być w pobliżu…
Nagle rozległ się krzyk May. Wszyscy pobiegli na dół i zobaczyli pękniętą płytkę ze znakiem blondynki.
-Tylko nie to! Nie pęknięty znak!- krzyknął Zeus.
-Co to oznacza?!-krzyknęła Emily.

-Wojnę.-powiedział Hades.-Z rodziną. 

4 komentarze:

  1. O Matko! Ile się działo! Mam wielką nadzieję, że May nic nie będzie. Boże! Jaka wojna. Dziewczyno nie powiem... zaciekawiłaś mnie! Ja chcę szybko kolejną notkę! Inaczej zwariuje. Wciągnął mnie twój blog i to na maksa!!!
    Czekam niecierpliwie na nn :*****
    Pozdrawiam Stelss :***********

    OdpowiedzUsuń
  2. NIEEEE!!! JA SIĘ TAK NIE BAWIĘ POWIEDZIAŁAŚ, ŻE W KOŃCU NIE ODDAŁA NIEŚMIERTELNOŚCI!!! KŁAMCO!!! AGRRR...!!!! CHCE MI SIĘ PŁAKAĆ PRZEZ CIBIE!!! JAKA WOJNA??? CZEKAM NA NASTĘPNĄ...EMOCJE MNIE PONOSZĄ I WGL!!! ALE NO TO NIE FAIR!!!!
    Z POWAŻANIEM Julka -,-

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie nie wytrzymam czekając miesiąc :'( świetny rozdział ! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Wojna??? Jaka wojna kobieto się pytam?!?!?!? I do tego z rodziną! Ale wykombinowałaś, nie powiem nieee. A co z May? Wyjdzie z tego c'nie?????????? Czekam na next! I dodaj go szybko!! Pzdr <3

    OdpowiedzUsuń